Nawet osoba która nie jest ekspertem w tej dziedzinie, po chwilowym zastanowieniu może dostrzec co ich odróżnia. Uwaga! Dla tych którzy jeszcze nie odgadnęli: jeden z nich ma jacht, a drugi go nie ma.
Jak każda typowa nastolatka... uwielbiam żeglarstwo. Należę do "bezjachtowców". Grupa ta przede wszystkim musi nadrabiać wyobraźnią i zawziętością. Materialnie może mamy mniej, ale duchowo dorównujemy. Któregoś dnia, chociaż trudno w to uwierzyć... odnajdę ten jedyny, wymarzony jacht i wypłynę w rejs dookoła świata. Fajnie, fajnie, tylko jak wcielić to w życie? Jeszcze nie wiem, ale pracuję nad tym!
Wcale nie tak dawno, żeglarstwo interesowało mnie mniej niż... cokolwiek innego. Wszystko zaczęło się od upatrzonego przez dziadka starego odlewu jachtu balastowo-mieczowego "Chrząszczyka". Wtedy coś się zaiskrzyło, jednak prawdziwy płomień, do zdobywania świata drogami wodnymi, zapłonął kiedy wypłynęliśmy na stosunkowo krótką "wyprawę" po Wiśle. Wiatr, zachód słońca i duużo wody... Niesamowita przygoda połączona z chwilami grozy ❤.
Pozostało mi, tylko życzyć takich nakierowujących dziadków ;). Odkrywajcie pasję, nie bójcie rozwijać, walczcie o swoje, dążcie do celu. Może kiedyś spotkamy się na morzu i nie tylko ;). Powodzenia, ahoj!